niedziela, 6 stycznia 2013

Chapter 25 Ślub

Muzyka(WŁĄCZ!)
Wraz z pierwszymi promykami słońca, które wkradły się do sypialni Kariny i Louis'a zaczęły się przygotowania panny młodej. Perrie, Danielle i Kate, które spały dzisiaj u przyjaciółki, wzięły dziewczynę w obroty. Zaczęły ją malować, czesać, upiększać i Bóg wie co jeszcze. Śmiały się i próbował rozbawić zestresowaną Karinę. W końcu im się udało.
~*~
Louis spał dzisiaj u chłopaków. Nie miała za dużo do zrobienia ze swoją osobą, bo tylko musiał ubrać garnitur. W sumie mógł się wyspać, ale uznał, że byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do Kariny, która na pewno już od rana jest na nogach. Wziął prysznic i poszedł zjeść śniadanie wraz z 4 przyjaciół. Był nieco spięty, ale cieszył się. Przecież miał dzisiaj poślubić kobietę, za którą mógłby oddać swoje życie i nic nie mogło zepsuć tego dnia. 
~*~
Karina została starannie ubrana w piękną, białą kreację. Stała przed lustrem i podziwiała efekty pracy przyjaciółek.
-Kari, twoi rodzice przyjechali!- oznajmiła Perrie, która znajdowała się na parterze wraz z jej rodzicami jak i rodzicami Louis'a. Kate pobiegła do panny młodej i pomogła jej zejść, gdyż długi tren mógł sprawić problem.
-Córciu, pięknie wyglądasz- pochwaliła ją mama ostrożnie przytulając.
-Dziękuję- odpowiedziała. Przywitała się również z tatą, który stał z boku i ją podziwiał.
-Kocham Cię- szepnął.
-Ja Ciebie też- ucałowała jego policzek.
-Lou przyjechał!- krzyknęła Danielle. Tak było. Louis wysiadał właśnie z czarnego mercedes'a i kierował się w stronę ich domu. Dostali tam błogosławieństwo od rodziców i teraz mogli jechać już do kościoła. Siedząc w samochodzie dłoń Louis'a była mocno ściskana przez dziewczynę.
-Spokojnie, przecież ci nie ucieknę- zapewnił ją.
-No ja myślę- uśmiechnęłam się do niego.
-Dobrze, zobacz jesteśmy- wskazał na budynek znajdujący się przed nimi. 
Kierowca otworzył parze drzwi i pomógł wyjść Karinie. Louis zniknął, a dokładniej poszedł zająć swoje miejsce przed ołtarzem, kiedy Kari została złapana pod rękę przez swojego ojca.Wraz zgranym marszem kroczyli po czerwonym dywanie prowadzącym do ołtarza. Za Kariną i jej tatą szedł Harry z Kate jako świadkowie. Znanym od lat gestem przekazania dłoni panny młodej jej narzeczonemu przez ojca, zaczęła się ceremonia. Chociaż brunetka była skupiona na mszy, to czekała na tej najważniejszy moment, który w końcu nadszedł. Po kolei powtarzali słowa kapłana.
-Ja Louis biorę Ciebie Karino za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Karina biorę Ciebie Louis'ie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Wypowiedzieli słowa przysięgi i zostały podane im obrączki.   
-Karino Anno Travolt, przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłość i wierność w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen- Louis założył Kari złoty krążek na jej dłoń.
-Louis'ie Williamie Tomlinson przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen- to samo uczyniła Karina.
-Ogłaszam Was mężem i żoną. Możesz pocałować swoją żonę- ostatnie słowa ksiądz zwrócił do Louis'a, który bez oporu wykonał polecenie.
Wychodząc z kościoła młoda para została obrzucona dużą ilością ryżu, którym najbardziej rzucał Zayn z Harry'm.
-Zabiję Cię- syknął Lou do Loczka, kiedy dostał garścią ziarna w plecy. Chłopak uśmiechnął się tylko do niego cwaniacko. Małżeństwo z powrotem wsiadło do samochodu, za którym jechali goście kierując się do wynajętej sali. Wszystko szło tradycyjnie. Zbicie kieliszków, toast, pierwszy taniec, tort itd. Karina i Louis spędzili niezapomnianą noc. Cały dzień był niezapomniany i wspaniały.
Rano rodzina i najbliżsi przyjaciele pożegnali na lotnisku młodą parę, która wylatywała na tydzień do Irlandii.
Lou proponował Kari różne miejsca, ale ona bardzo chciała odwiedzić akurat ten kraj, więc się jej nie sprzeciwiał.  To była ich nowa droga życia.

Miłość to nie staw, w którym można zaw­sze od­na­leźć swój od­bi­cie. Miłość ma swo­je przypływy i odpływy. Ma też swo­je roz­bi­te okręty, za­topione mias­ta, ośmior­ni­ce, burze i skrzy­nie złota i pe­reł. A perły leżą głęboko. 
 ~~~~~~~*~~~~~~
Napisałam dzisiaj ten oto moim zdanie długi rozdział i muszę powiedzieć czy też napisać, że mi się podoba. A wam?

5 komentarzy:

  1. Strasznie się mi podoba
    I chcę więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jakie to słodkie !
    Bardzo , bardo mi się podoba xD
    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  3. Booski*__________________* Next *________*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczełam dziś czytać o 16.30 i tak mnie wciągneło że przeczytałam całe.
    Czekam na next i zapraszam do mnie http://vas-happenin-girls.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum