sobota, 29 grudnia 2012

Chapter 20 Niespodzianka

Muzyka (KONIECZNIE)
Po dwóch dniach pobytu w pięknym Paryżu i ciągłego grania koncertów, chłopcy mieli wolne. Wszyscy oprócz Louis'a postanowili udać się na imprezę, on natomiast miał dla swojej dziewczyny dzisiaj niespodziankę. O wszystkim wiedziała Kate i oczywiście chłopcy, którzy musieli mu pomóc. Dziewczyna Niall'a miała za zadanie ubrać odpowiednio Karinę, a Harry miał przygotować szczegóły do dzisiejszego wieczoru. Sam ubrał spodnie od garnituru i granatową koszulę. Teraz czekał tylko na ukochaną.
~*~
Dziewczyna stała przed lustrem ubrana w piękną sukienkę i zastanawiała się dlaczego dzisiaj wszyscy wokół niej chodzą. Przyjaciółka nie chciała nic zdradzić, a Lou to już w ogóle. Brunetka miała mętlik w głowie i bała się tego co może chcieć jej dzisiaj przekazać. Zrobiła głęboki wdech, wydech i jeszcze raz się przejrzała w zwierciadle.
-Śliczna jesteś, no idź już- pochwaliła ją i wygnała z pokoju. Jej chłopak stał oparty nonszalancko o ścianę holu. Uśmiechnął się do niej i złapał za jej delikatną dłoń.
-Możesz powiedzieć gdzie mnie prowadzisz?- zapytała gdy już dosyć długo szli przez romantycznie oświetlone miasto.
-Nie mogę- odparował idąc dalej.
-Wiesz, boję się tego co chcesz mi powiedzieć- przyznała. Chłopak przystanął i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Przestań się bać. Powiem ci, że to ja powinienem- uspokoił ją i znowu zmierzali przez Paryż. Nagle stanęli, a dziewczynie zostały zasłonięte oczy. Nie pytała o nic, bo to nie miało sensu. Czekała na to co się wydarzy. Poczułam, że zostaje podnoszona i po chwili również niesiona. Gdy poczuła grunt pod nogami to i oczy zostały odwiązane. Przed nią rozciągał się przepiękny widok na całe miasto i dopiero po kilku minutach zorientowała się gdzie stoi. Była to wieża Eiffla. Nie wiadomo skąd, ale było słychać piękną piosenkę, która wprowadzała w romantyczny nastrój. Oczy dziewczyny zaszły łzami. Wtuliła się w ukochanego nic nie mówiąc. 
-Kocham Cię- szepnął.
-Też Cię kocham- odpowiedziała odrywając się od niego. Jeszcze raz się odwróciła, aby podziwiać ten efektowny widok.
Louis dyskretnie przeszukał kieszenie spodni, upewniając się, że znajduję się to co tam być powinno. Wyjął tajemniczą rzecz i podszedł do ukochanej. Ustami dotknął jej szyi co spowodowało, że Karina obróciła się w jego stronę. Chłopak klęczał już przed nią, trzymając czerwone pudełeczko ze złotym pierścionkiem w środku. Zanim usłyszała pytanie, które zaraz miał zadać, znowu w jej oczach pojawiły się łzy.
-Kariną Anno Travolt czy zgodzisz się zostać moją żoną?- zapytała starając się nie zająknąć.
-Oczywiście- otarła słoną kroplę spływającą po jej policzku i podała ukochanemu dłoń. Po kilku sekundach na jej palcu eksponował się piękny pierścionek. Dziewczyna była pod wrażeniem. Lou naprawdę się postarał. Zorganizował dla niej tak piękną niespodziankę. Musiała się jakoś odwdzięczyć. Musnęła jego wargi swoimi, aby później móc się w nie wpić. Starała się przekazać w ten pocałunek jak najwięcej miłości i uwielbienia. 
-Dziękuje- rzekła, gdy już wracali.
-To ja dziękuje- odpowiedział i ujął twarz dziewczyny, aby jeszcze raz dzisiejszego dnia zasmakować jej ust. Wrócili do pokoju w wyśmienitych nastrojach. Tak jak i dzień był nie zapomniany, taka była i noc.
~*~
Minęły dwa tygodnie pobytu we Francji. Chłopaki zagrali świetne koncerty, Kate zabłysnęła na kolejne sesji, a Karina wzbogaciła się o kilkanaście stron opowiadania i narzeczonego. Podróż samolotem dla Kari to cały czas ten sam stres i strach przed katastrofą. Gdy tylko wysiadła z latającej maszyny, mogła spokojnie odetchnąć z ulgą. Pożegnali się z przyjaciółmi i wrócili do swojego domu. Czekała tam na Karinę kolejna niespodzianka. Z powodu jej nieobecność w domu na jej domowym telefonie mogła znaleźć również kilkanaście nagranych wiadomość. Jedna z nich prosiła o kontakt, aby umówić się na kolejny wywiad. Dziewczyna z uśmiechem na ustach oddzwoniła. Cały czas nie mogła uwierzyć, że jej marzenia spełniają się dzięki jej ukochanemu. Przysięgła sobie, że zawsze będzie mu wdzięczna.
Miłość jest pier­wszą wśród nieśmier­telnych rzeczy.  
__________________________________________________________________
Postanowiłam zrobić wam niespodziankę i dodać kolejny rozdział już dziś. Krótki, ale chyba romantyczny. W następnych trochę będzie się działo, ale od razu mówię nie liczcie na zdradę. Buziaki 
Ps. Przypominam, że możecie wysyłać reklamy waszych blogów. na adres email na pewno je dodam.
lusia151.99@interia.pl

piątek, 28 grudnia 2012

Chapter 19 Podróż

-Karina, idź już do auta, a ja idę po ostatnią walizkę- oznajmił Louis, biegnąć na górę. Dziewczyna nic nie mówiąc dołączyła do reszty przyjaciół. Nie długo później do samochodu wsiadł Lou i wszyscy pojechali na lotnisku. Za nim wylecieli, chłopcy przeżyli atak swoich directionerek. Dziewczyny piszczały, krzyczały, a nawet błagały o autografy. Po godzinie mogli udać się na odprawę. Jak zwykle Karina siedziała w fotelu, kurczowo trzymając rękę ukochanego. 
-Ej spokojnie- chłopak pogłaskał ją po włosach, przytulając do siebie.
-Oczywiście- ale tak jak przedtem nie była wcale spokojna. Zamknęłam oczy i zasnęła. Dziewczynę obudziło lekkie szturchanie. Otworzyła powieki, którymi trochę po mrugała, aby obraz się wyostrzył. 
-Lądujemy- zakomunikował Louis i automatycznie ręka brunetki złapała dłoń ukochanego. Lou cicho się zaśmiał i delikatnie gładził rękę Kari. Prosto z lotniska wszyscy pojechali do hotelu. Oczywiście para miała osobny pokój, a Kate, która miała mieć sesję ze swoją agencją była w tym samym hotelu. Było dość późno, więc po kolacji Karina wzięła tylko prysznic i poszła spać. Louis poczekał, aż jego dziewczyna zaśnie, a następnie poszedł do chłopaków, gdzie oglądali ważny mecz.
Rano brunetkę obudziło muśnięcie ustami jej szyi. Odkręciła głowę, aby ujrzeć twarz ukochanego. Leżał obok niej podpierając się na łokciu. Uśmiechnął się i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Jej wargi spotkały się z wargami chłopaka. Taki pocałunek wprawił ją od razu w dobry humor.
-Dzień dobry, księżniczko- przywitał ją powoli wstając.
-Dzień dobry. To co dzisiaj macie?- zapytała kierując się do łazienki.
-Zaraz próbę, a potem koncert. Ty za to masz dzisiaj wywiad!- krzyknął Louis ubierając czystą koszulkę.
-Co proszę?- dziewczyna z powrotem wróciła do chłopaka.
-Paul załatwił ci wywiad na temat twoje książki- dodał Lou.
-Aaa fajnie wiedzieć, o której?
-O 12- odpowiedział.
-Dobrze, a później sobie trochę po piszę, bo mam kilka pomysłów. Powiedz mi dokładnie kiedy wrócisz?- zapytała.
-Będziemy o 20- odrzekł.
-Okay idę się ogarnąć- odpowiedziała Karina i podreptała do toalety. Gdy wróciła chłopaka już nie było. Wzięła bluzę i poszła zjeść śniadanie. Tam spotkała swoją przyjaciółkę. Razem postanowiły wybrać się na jakiś spacer.
-A ty kiedy masz sesję?- zapytała Karina.
-Jutro mam jedną, a za dwa dni drugą- odpowiedziała blondynka kopiąc kamyk.
-To masz luz, ja dziś o 12 mam wywiad.
-Mogę iść z tobą?- zapytała Kate siadając z przyjaciółką na ławce.
-Oczywiście- uśmiech brunetki poprawił nastrój modelki. Cieszyła się, że spotkała tak cudowną osobę jak Karina. Mogła na niej polegać i mieć w niej wsparcie. Przez te dwa lata, kiedy mieszkały od siebie tak daleko, często tęskniła za przyjaciółką. Przedtem były nie rozłączne, ale to się zmieniło wraz z przeprowadzką Kari. Uśmiechnęła się na wspomnienia. Zaproponowała Karinie kawę i razem dziewczyny udały się do pobliskiej kawiarni. Pogadały trochę o błahostkach jak to pani przy kawie, a potem wróciły do hotelu, aby przygotować Karinę do wywiadu. Blondynka wybrała jej śliczną, lekko różową sukienkę i do tego buty pod kolor. Gotowa dziewczyna dostała od Paula dokładne dane, gdzie ma się odbyć spotkanie. Zamówiły taksówkę i pojechały do budynku tym razem telewizji, a nie gazety. Zaskoczenia Kariny nie dało się opisać. Otrząśnięta przez Kate weszły do budynku. Przez hole i kręte korytarze przewijało się mnóstwo ludzi. Dziewczyny przebiły się przez nie i w końcu dotarły do odpowiedniego miejsca. Zadano jej kilka pytanie i dziewczyna była wolna. Tutaj już niestety poruszyli temat jej związku z Louis'em, ale dziewczyna bez krępowania odpowiedziała na wszystko. Zadowolona wróciła z przyjaciółką do pokoju. Kate poszła sama na jakieś małe zakupy, a Karina położyłam się na łóżku i zaczęła pisać kolejne rozdziały swojej książki. Jej marzenia zaczęły się spełniać. Miała wszystko. Kochającego chłopaka, wspaniałych przyjaciół  i rozwijającą się karierę.
 Na początku miłości trze­ba chodzić bar­dzo os­trożnie, do­piero później można się puścić pędem przez po­la pros­to w objęcia ukocha­nego, kiedy ma się pew­ność, że nas nie wyśmieje, jeśli się potkniemy. 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Chapter 18 Francja

Cała 5 chłopaków siedziała na kanapie u menadżera. W tej chwili dowiedzieli się, że za dwa dni wyjeżdżają w 2 tygodniową trasę do Francji. Mieliby tam zagrać kilka koncertów i to nie wyłącznie w Paryżu. Zgodzili się pod jednym warunkiem, że Karina pojedzie z nimi. Menadżer nie mając zbytnio dużego wyboru przystał na taką propozycji i Louis cały przepełniony szczęściem wrócił do domu. Musiał podzielić się z Kariną tą radosną nowiną. Wszedł do salonu, gdzie na miękkim dywanie siedziała jego dziewczyna zapełniając kolejną, białą kartkę swoim starannym pismem. Podszedł do niej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Uśmiech dziewczyny jeszcze bardzie poprawił humor Louis'owi.
-Cześć kochanie- odezwała się swoim śpiewającym głosem.
-Hej słonko. Mam dla ciebie niespodziankę- przyznał siadając obok niej.
-Co tym razem?- zapytała odkładając zapisany arkusz.
-Moja kochana pisarko za dwa dni jedziesz z nami do Francji- zakomunikował. Kari po prostu zaniemówiła. Cieszyła się, ale nie widziała co powiedzieć. Pierwsze co przyszło jej na myśl to przytulenie się do chłopaka. Tak też zrobiła. Wtuliła się w jego twardy tors.
-Fajnie, a na ile macie trasę?- odezwała się po chwili ciszy.
-Na dwa tygodnie- odpowiedział.
Porozmawiali jeszcze trochę i dziewczyna poszła prasować. Niestety miała stertę ubrań, które potrzebne był na wyjazd. Gdy skończyła na stole czekała na nią kolacja. Zjadła ją razem z ukochanym, a później udała się na ciepłą kąpiel. Wychodząc z wanny przypomniała sobie, że nie wzięła piżamy i skazana była na założenie koszuli Louis'a, która się tam znajdowała. Karina zapięła dokładnie wszystkie guziki i dopiero wkroczyła do sypialni, w której przebywał już ukochany. Oderwał wzrok od komórki, którą trzymał w dłoniach i spojrzała na brunetkę.
-Nawet o tym nie myśl- pogroziła wyjmując z pod kołdry swoją piżamę. Z powrotem udała się do łazienki, gdzie przebrała się już w nocny strój. Po Louis'ie nie było widać, że jest nie pocieszony. To chyba dlatego, że myśl o niespodziance, którą szykował dla Kariny w Paryżu napawała go radością.  W sumie tą parę można by było nazwać parą idealną. Nie kłócili się, nie sprzeczali, ale się kochali. Gdy czasem się ze sobą droczyli to również tylko z miłości.
~*~
Kate leżała w ramionach swojego chłopaka. Nie odzywali się. Milczeli. Nie mogła uwierzyć, że ukochany sprawił jej taki prezent. Jak się okazało ona również miała jechać do Francji, ale na profesjonalną sesję zdjęciową.
-Kocham Cię- szepnął w jej blond włosy.
-Ja też cię kocham- odpowiedziała i zbliżyła się do niego, aby po chwili zasmakować jego ust.
~*~
Harry smacznie spał w swoim pokoju, kiedy poczuł przechodzący przez jego ciało zimny dreszcz, spowodowany wylaną na niego wodą. Rozbudzony i wściekły do granic możliwość, zerwał się z łóżka, lustrując spojrzeniem 3 swoich przyjaciół.
-Zabiję was- warknął.
-Tak, tak- zlekceważył do Zayn.
-Patrzcie jak szybko wstał- zauważył Liam opierając się plecami o drzwi.
-Pożałujesz Malik, wiem że to ty- wskazał na przyjaciela.
-Ja?- zdziwił się.
-Hazzuś kochanie, kto mógł cię oblać wodą no kto?- Loczek usłyszał głos swojego najlepszego przyjaciela.
-Louis- wyszeptał i wyszedł na korytarz, gdzie z kubłem wody stał brunet. Zawartość wiaderka zaraz znalazła się na 18-latku. Lou widząc jego minę z uśmiechem na ustach zaczął się wycofywać. Zbiegli na dół, gdzie na kanapie zwijały się ze śmiechu dziewczyny. W końcu Harry naskoczył na plecy Louis'owi i obaj turlali się po podłodze. Na sam koniec wybuchnęli śmiechem. No bo nie ma to jak braterska sprzeczka- pomyśleli obydwoje.

 Nie wys­tar­czy po­kochać, trze­ba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i prze­nieść ją przez całe życie
__________________________________________________________
No więc mam nadzieję że się podoba. Trochę akcji dodałam, bo zaraz by wyszło jakieś romansidło. Jak pewnie zauważyłyście tak historia opowiada o świecie Kariny i Louis'a. Radko kiedy opisuję resztę, ale o to mi chodzi. 

sobota, 22 grudnia 2012

Chapter 17 Cud

Od trzech tygodni Karina leży nieprzytomna w szpitalu. Jej złamana noga jest już prawie zrośnięta i lekarze przypuszczają, że jak się obudzi to będzie można zdjąć już gips. Wygonić Louis'a od niej do domu to prawdziwa sztuka. Do dziewczyny przyjechali rodzice i Kate. Wszyscy ją odwiedzają i wspierają 20 latka.
~*~
Louis siedział przy łóżku ukochanej i opowiadał jak spędził dzisiejszy dzień. Prosił ją również aby się obudziła. Nie wiedział czy ona go słyszy, ale nie przestawał. Cały czas miał nadzieję.
-Kochanie, proszę obudź się. Nie zostawiaj mnie. Pamiętasz ty skoczysz, ja skoczę- szeptał nie przejmując się łzami, które spływają po jego bladych i wychudzonych policzkach. 
~*~
Karina poczuła, że teraz jest ten moment, aby się obudzić, aby żyć dalej. Słyszała co do niej mówi chłopak, co do niej mówią bliscy. Słyszała wszystko. Zebrała w sobie wszystkie siły i spróbowała otworzyć oczy. Po chwili powieki dziewczyny zaczęły podnosić się do góry, ale to co zobaczyła ją zszokowało. Chciała zobaczyć swojego Louis'a, a zobaczyła chodzącego trupa. Dosłownie. Chłopak był cały blady i wycieńczony. Wyglądał jakby uszło z niego całe życie, zostawiając jedną małą nadzieję.
-Loueh- zachrypiała.
-Karina?! Boże drogi, obudziłaś się- chwilę minęło za nim Louis doszedł do siebie.
-Tak- wyszeptała już nieco normalniejszym głosem.
-Kochanie- zwrócił się do niej, ale już nic nie dodał tylko po prostu ją pocałował. Dziewczynie brakowało ust ukochanego przez ten cały czas. Teraz będzie mogła się nim nacieszyć- pomyślała, kiedy się od siebie oderwali. Lekko uścisnęła jego dłoń, by później chłopak poszedł po lekarza. Diagnoza po obudzeniu Kariny wskazała, że dziewczynie nic nie jest. Musi tylko uważać na wcześniej kontuzjowaną nogę. Po dwóch dniach wypisali dziewczynę i razem z przyjaciółmi i rodziną wrócili do domu. Rodzice Kari wyjechali po kolejnych 2 dniach, a Kate już na stałe za mieszkała z chłopcami. Louis oszczędzał dziewczynę jak tylko mógł. Prosił, aby leżała i wołała go gdyby czegoś potrzebowała. Chłopak był z natury bardzo upartym typem człowieka i lepiej było mu się nie sprzeciwiać. Karina dniami leżała na kanapie obsługiwana przez ukochanego, a wieczorem zanoszona do łóżka. Przez dwa tygodnie rekonwalescencji brunetki One Direction miało wolne, więc chłopcy tak jakby na tym skorzystali.
-No skarbie dzisiaj już możesz normalnie funkcjonować- oznajmił Louis pewnego ranka.
-Dziękuje Misiek, że się tak mną zajmowałeś- powiedziała dziewczyna wstając.
-Nie dziękuj, nie dziękuj, ale mordkę mi daj- nastawił usta czekając na pocałunek. Kari bez wahania wpiła się w usta chłopaka lądując z nim na łóżku. Po tak długiej przerwie obydwoje pragnęli tylko siebie. 
 Miłość zaczy­na się wte­dy, kiedy szczęście dru­giej oso­by sta­je się ważniej­sze niż twoje.

czwartek, 20 grudnia 2012

Chapter 16 Wypadek

Karina w pośpiechu zakładała płaszcz, szukając kluczy od auta. Gdy je znalazła krzyknęła tylko, że wychodzi i pobiegła do garażu. Do siedziby gazety, w której miała wywiad dojechała na szczęście na czas. Pani redaktor zadawała jej dosyć dużo pytań, ale nie przechodziła na sprawy prywatne, tylko trzymała się tematu książki.
~*~
Louis ubrał marynarkę, wziął kluczyki od swojego Volvo i pojechał do chłopaków skąd mieli jechać na koncert. Myślał również o swojej dziewczynie, jak sobie radzi, bo był to w końcu jej pierwszy wywiad. Wiedział, że Karina jest ambitna i odważna, więc, sobie da radę.
~*~
Pani Priston podziękowała brunetce za udane spotkanie i zakomunikowała, że wywiad pojawi się w jutrzejszym wydaniu. Karina przepełniona szczęściem ruszyła do domu. Słońce, które do nie dawna świeciło zakryły burzowe chmury. Po chwili z nieba zaczął padać rzęsisty deszcz. Wycieraczki chodziły jak opętane, ale skutków nie przynosiły. Z trudem można było wyłapać kontur jezdni. Dziewczyna zwolniła tempa i uważne obserwowała drogę. Od domu dzielił już ją jeden zakręt, kiedy za niego wyjechał w poślizgu czarny mercedes. Karina kurczową złapała kierownicy i w tam tym momencie robiła wszystko, aby się uratować. Niestety w ułamku sekundy auta się zderzyły. Samochód dziewczyny zawirował, a konsekwencją było to, że dachował zatrzymując się na najbliższym drzewie. Najpierw poczuła silny ból w klatce piersiowej i strzał w nodze. Później pokryła ją salwa bólu tak mocnego, że wyła. Wiedziała również, że po jej twarzy spokojnie, spływają szkarłatne kropelki krwi. Następnie już straciła przytomność.
~*~
One Direction skończyło koncert i mieli odwieźć Louis'a do domu. Cała piątka postanowiła, że auto odbierze kiedy indziej. Wsiedli do vana i ruszyli. Będąc już blisko willi 20-latka, chłopak dostrzegł samochód leżący na dachu. Gdy zorientował się jaki to samochód serce podskoczyło mu do gardła.
-Zatrzymać!- brunet krzyknął do kierowcy. Posłusznie stanęli. Cała 4 wyleciała z auta za przyjacielem.
Obok wypadku była już policja i pogotowie. Nie tylko srebrny Opel był poszkodowany, ale zaraz przy nim leżał zgnieciony, czarny mercedes. Chłopak nie wahając cię dłużej podbiegł do pierwszego lepszego policjanta.
-Co tu się stało?- zapytał gorączkowo.
-Wypadek, ale nie mogę powiedzieć panu nic więcej- odpowiedział, nawet na niego nie patrząc.
-Błagam tam prawdopodobnie jest moja ukochana- Louis zaczął lamentować, ale zrobił by wszystko ,żeby dowiedzieć się kto był uczestnikiem kolizji.
-Karina Travolt?- podniósł brew.
-Tak, ona. Co z nią?- dopytywał.
-Karetka właśnie ją zabiera. Proszę tam pobiec, udzielą panu  informacji- odparł i odszedł.
Louis nie dając znaku przyjaciołom pobiegł do lekarzy.
-Przepraszam!
-Tak?- zwrócił się do niego doktor.
-To moja dziewczyna, błagam mogę jechać z wami- poprosił.
-Oczywiście, proszę wsiadać- wskazał na drzwi, a sam poszedł do kabiny z przodu.
Chłopak cały czas trzymał rękę dziewczyny. Widział jak jest zmasakrowana i chciało mu się płakać. On nie mógł je zostawić, tak samo jak ona jego.
~*~
-Ej, chłopaki widzieliście!- zawołał Harry wskazując na odjeżdżającą erkę.
-Louis tam wsiadł- powiedział normalnym tonem Liam, ale zaraz zreflektował dodając- O Boże! Myślisz, że to Karina?!
-Chyba tak, chodźcie jedziemy do szpitala- rzucił Niall.
~*~
Lou siedział już na korytarzu 2 godziny razem z chłopakami, którzy do niego dołączyli. Z nikim nie rozmawiał tylko modlił się, żeby dziewczyna żyła. Jego stan można było uznać za załamanie. W końcu z oiomu wyszedł lekarz.
-Co jest?- doskoczył do niego brunet.
-A więc stan pani Travolt jest poważny- pokiwał głową- Ma złamane żebro, które chciało przebić jej płuco. Nie zostało one przebite, ale jest że tak powiem obolałe i ciężko jej się oddycha, dlatego maszyna robi to za nią. Wykryto również złamanie otwarte prawej nogi. Dziewczyna jest teraz w śpiączce i nie wiem kiedy się obudzi. Powinna w ciągu miesiąca, a jeśli nie to nie wiem czy w ogóle. Przykro mi- poklepał 20- latka po ramieniu i z powrotem wszedł na sale.
-Słyszałeś?- zapytał Louis, ale każdy wiedział, że to pytanie retoryczne. Na jego policzku można było dostrzec spływającą łzę i kolejną i kolejną, aż w końcu chłopak płakał. Przyjaciele powiadomili rodziców Kariny i Kate, którzy zdeklarowali się, że przyjadą w najbliższym czasie. Musieli również zająć się Louis'em, bo jeśli dzisiaj tak wyglądał to po kilku dniach będzie chodzącym trupem.
 Miłość jest mgłą, która wyt­warza się w głowie. Jeśli owa mgła opa­da na dół - na ser­ce - następu­je po­goda życia; jeśli po­zos­ta­je w głowie - pa­da deszcz łez. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że jest dobry. Błagam powiedzcie, że włączyliście muzykę, bo się tak długo jej szukałam. Chciałam, żeby była odpowiednia i w końcu pomyślałam o titanicu. Komentujecie mnie motywujecie :)
Custeczki były potrzebne?

Obserwatorzy

Archiwum