poniedziałek, 14 stycznia 2013

Chapter 30 Szpital

 ~dwa dni później~
Karina obudziła się w nocy czując ucisk w pęcherzu. Wygramoliła się z kołdry, ostrożnie zeszła z łóżka i jak kaczka podreptała do łazienki. Często musiała wstawać do toalety, dużo jadła, a o bólu krzyża nie przypominała. Chociaż to była dopiero połowa to ciężar jaki nosiła był dwa razy większy. Wróciła do sypialni, gdzie Lou był już przebudzony.
-Coś się stało?- zapytał zaspany.
-Siku mi się chciało- zaśmiała się kładąc obok niego- Która jest godzina?- zapytała.
-6:30- ziewnął Louis.
-Kochanie, zrobisz mi śniadanie?- zapytała całując go w policzek.
-Teraz?!
-Nom, głodni jesteśmy- odpowiedziała.
-Dobrze- uśmiechnął się i powoli wstał. Wychodząc prawie przywalił we framugę drzwi. Karina nie chciała już spać. Wyjęła z szafy czyste ubrania, które zaraz ubrała. Związała włosy w luźnego koka i udała się na dół. Zjadła pyszne naleśniki przygotowane przez męża i razem z nim oglądała do południa jakieś filmy.
-Lou, kochanie co ugotować na obiad?- zapytała wstając.
-Nie wiem, ja dzisiaj wychodzę. Mamy koncert, a potem takie jakby małe przyjęcie- odpowiedział jej pomagając przenieść się do pozycji pionowej.
-Słucham?! Tak sobie wychodzisz?! Tak, najlepiej zostaw mnie z tym wszystkim!- krzyknęła będąc bliska płaczu. Nie chciała się z nim kłócić, nawet teraz chciała po prostu po płakać bez powodu.
-Słonko, uspokój się- pogłaskał ją po plecach, a ona się w niego wtuliła i zaraz Lou miał mokrą bluzkę.
-Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam bez powodu- powiedziała skruszona.
-Nic się nie stało, tylko nie płacz- musnął jej usta swoimi- To mogę iść?
-Pewnie- zaśmiała się idąc w kierunku łazienki.
-Jak coś to dzwoń!- dobiegł ją jeszcze jego głos zanim wyszedł. Ugotowała coś na obiad i w sumie to się nudziła. Kate miała dzisiaj wizytę u lekarza, ale potem chyba siedziała w domu, jeśli chłopcy wychodzili. Karina postanowiła ją odwiedzić. Spakowała parę rzeczy do torebki, wzięła kluczyki od swojego nowego auta i poszła do garażu. Padał rzęsisty deszcz dlatego dziewczyna jechała powoli. Spojrzała w lusterko i zauważyła, że samochód jadący za nią chce ją wyprzedzić. Zjechała mu lekko. Mężczyzna rozpędził się i wyminął czarne volvo Kariny. Przed brunetką również jechało kilka samochodów, i ich też ominął. Po chwili słychać było huk, później trzask i dalej już cisza. Kari zatrzymała gwałtownie auta, prawie wjeżdżając w zderzak poprzedzającemu kierowcy, który zrobił to samo. Odpięła pasy i wyszła z samochodu. Od razu przemokła do suchej nitki, ale teraz się tym nie przejmowała. Przed nią rozciągał się obraz jak z filmu. Trzy samochody zderzone z sobą. Srebrny, stary mercedes, nowe, czerwone porsche to, które wyprzedzało tak natarczywie i zielonkawa, toyota, która dachowała. Wtedy dziewczynie przypomniały się wydarzenia z dnia jej wypadku. Odrzuciła od siebie te myśli, wyjęła telefon i zadzwoniła po karetkę nie zastanawiając się czy może ktoś nie zrobił tego wcześniej. Podeszła do jednego z aut- mercedes'a- i ujrzała na jego tyle małe dziecko w nosidełku. W tam tej chwili również działała pod wpływem impulsu. Poprosiła silnego mężczyznę, aby otworzył wgniecione drzwi i zaraz w ramionach trzymała na około kilku miesięczne niemowlę. Kobieta- prawdopodobnie mama maluszka- leżała również na tyle, ale nie przytomna. Kierowca też był już nie przytomny, ale on był zakrwawiony. Nie mogąc na to patrzeć odwróciła się i odeszła do grupki ludzi stojącej dalej. Czuła, że kręci jej się w głowie. Zwróciła się do ok. 25-letniej dziewczyny znajdującej się obok.
-Niech pani potrzyma to dziecko, to z tam tego sa...- nie dokończyła, bo upadła na ziemię. Słyszała jeszcze jakieś krzyki, a później zemdlała.
~*~
Całe One Direction stało na czerwonym dywanie i pozowało do zdjęć robionych przez tysiąc aparatów. Louis poczuł wibrację w kieszeni, co oznaczało, że dzwoni mu telefon. Ignorując fotoreporterów wyciągnął komórkę i odebrał. 
-Halo?
-Pan Tomlinson?- usłyszał męski głos.
-Tak to ja!- starał się przekrzyczeć tłum piszczących fanek.
-Proszę, niech pan przyjedzie do szpitala...- podał adres.
-Co proszę?!- wykrzyknął z przerażeniem.
-Niech pan przyjedzie- powtórzył mężczyzna i się rozłączył.
Blady Louis oznajmił przyjaciołom, że musi jechać. Menadżer dał mu kluczyki od samochodu Lou, którym zaraz był na wskazanym miejscu. Z prędkością światła wpadł do budynku. Wzrokiem odszukał pierwszą lepszą pielęgniarkę.
-Gdzie jest Karina Tomlinson?- zapytał zdenerwowany.
-Ach to pan- uśmiechnęła się- Pani Tomlinson znajduję się w poczekalni. Jest już po badaniach i gratuluję, pańska żona jest bohaterką- poklepała chłopaka i odeszła w stronę recepcji. Do Louis'a nie docierały jej słowa. Kompletnie nic nie rozumiał. Z mętlikiem w głowie udał się do ukochanej. Siedziała na jednym z foteli i powoli głaskała brzuch.
-Skarbie, wytłumacz mi to wszystko zanim szlag jasny mnie trafi- poprosił siadając obok niej. Zaśmiała się cicho i opowiedziała chłopakowi całe zdarzenie z dzisiejszego dnia.
-Czyli to dziecko w aucie miało małe szanse na przeżycie?- upewnił się.
-Yhym- przytaknęła spuszczając wzrok, bo przypomniało jej się , że czegoś jeszcze nie wspomniała.
-Co...co jeszcze dzisiaj zrobiłaś o czym nie wiem?- spojrzał na dziewczynę wyczekująco.
-Musiszodebraćmojevolvozkomisariatupolicjibomijeodholowaligdypojechałamdoszpitala-odpowiedziała szybko.
-Żartujesz?!
-Zrozumiałeś?- zdziwiła się.
-Mam odebrać auto z komisariatu, bo gdy trafiłaś do szpitala to je odholowano- powtórzył obojętnie.
-No- zgodziła się z nim i przyspieszyła kroku. Chłopak pokręcił głową z dezaprobatą i do równał tempa małżonce. Kto by przypuszczał, że ten dzień będzie, aż tak pełny wrażeń?
  Miłość da­je, ale nicze­go nie żąda. 
 ~~~*~~~
Trochę Was pomęczyłam? Mam nadzieję. Chodziło mi oto, abyście z każdą kolejną linijką czekały na dalszy bieg wydarzeń. Nie miałam zamiaru jej uśmiercać i tego nie zrobić.
Pamiętajcie- komentujesz mnie motywujesz.

7 komentarzy:

  1. Jako, że lubię motywować to komentuję :D
    Boski, fajny extra genialny kończą mi się przymiotniki.
    Czekam na next i zapraszam do Ronni dodałam nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze rozdział świetny ;) Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. booski *_* normalnie brak mi słow i przymiotnikow :D rozdział jak zwykle świetny i ekscytujący.. Czekam na nastepny i wpadnij do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. boski jak zawsze dawaj szybko następny;).!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny rozdział :)
    Czekam na kolejny :))

    OdpowiedzUsuń
  6. szkoda, że taki krótki! pisz daleeej :)

    xmorethanthisx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczny , boski , super !
    Czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum