~*~
Louis ubrał marynarkę, wziął kluczyki od swojego Volvo i pojechał do chłopaków skąd mieli jechać na koncert. Myślał również o swojej dziewczynie, jak sobie radzi, bo był to w końcu jej pierwszy wywiad. Wiedział, że Karina jest ambitna i odważna, więc, sobie da radę.
~*~
Pani Priston podziękowała brunetce za udane spotkanie i zakomunikowała, że wywiad pojawi się w jutrzejszym wydaniu. Karina przepełniona szczęściem ruszyła do domu. Słońce, które do nie dawna świeciło zakryły burzowe chmury. Po chwili z nieba zaczął padać rzęsisty deszcz. Wycieraczki chodziły jak opętane, ale skutków nie przynosiły. Z trudem można było wyłapać kontur jezdni. Dziewczyna zwolniła tempa i uważne obserwowała drogę. Od domu dzielił już ją jeden zakręt, kiedy za niego wyjechał w poślizgu czarny mercedes. Karina kurczową złapała kierownicy i w tam tym momencie robiła wszystko, aby się uratować. Niestety w ułamku sekundy auta się zderzyły. Samochód dziewczyny zawirował, a konsekwencją było to, że dachował zatrzymując się na najbliższym drzewie. Najpierw poczuła silny ból w klatce piersiowej i strzał w nodze. Później pokryła ją salwa bólu tak mocnego, że wyła. Wiedziała również, że po jej twarzy spokojnie, spływają szkarłatne kropelki krwi. Następnie już straciła przytomność.
~*~
One Direction skończyło koncert i mieli odwieźć Louis'a do domu. Cała piątka postanowiła, że auto odbierze kiedy indziej. Wsiedli do vana i ruszyli. Będąc już blisko willi 20-latka, chłopak dostrzegł samochód leżący na dachu. Gdy zorientował się jaki to samochód serce podskoczyło mu do gardła.
-Zatrzymać!- brunet krzyknął do kierowcy. Posłusznie stanęli. Cała 4 wyleciała z auta za przyjacielem.
Obok wypadku była już policja i pogotowie. Nie tylko srebrny Opel był poszkodowany, ale zaraz przy nim leżał zgnieciony, czarny mercedes. Chłopak nie wahając cię dłużej podbiegł do pierwszego lepszego policjanta.
-Co tu się stało?- zapytał gorączkowo.
-Wypadek, ale nie mogę powiedzieć panu nic więcej- odpowiedział, nawet na niego nie patrząc.
-Błagam tam prawdopodobnie jest moja ukochana- Louis zaczął lamentować, ale zrobił by wszystko ,żeby dowiedzieć się kto był uczestnikiem kolizji.
-Karina Travolt?- podniósł brew.
-Tak, ona. Co z nią?- dopytywał.
-Karetka właśnie ją zabiera. Proszę tam pobiec, udzielą panu informacji- odparł i odszedł.
Louis nie dając znaku przyjaciołom pobiegł do lekarzy.
-Przepraszam!
-Tak?- zwrócił się do niego doktor.
-To moja dziewczyna, błagam mogę jechać z wami- poprosił.
-Oczywiście, proszę wsiadać- wskazał na drzwi, a sam poszedł do kabiny z przodu.
Chłopak cały czas trzymał rękę dziewczyny. Widział jak jest zmasakrowana i chciało mu się płakać. On nie mógł je zostawić, tak samo jak ona jego.
~*~
-Ej, chłopaki widzieliście!- zawołał Harry wskazując na odjeżdżającą erkę.-Louis tam wsiadł- powiedział normalnym tonem Liam, ale zaraz zreflektował dodając- O Boże! Myślisz, że to Karina?!
-Chyba tak, chodźcie jedziemy do szpitala- rzucił Niall.
~*~
Lou siedział już na korytarzu 2 godziny razem z chłopakami, którzy do niego dołączyli. Z nikim nie rozmawiał tylko modlił się, żeby dziewczyna żyła. Jego stan można było uznać za załamanie. W końcu z oiomu wyszedł lekarz.
-Co jest?- doskoczył do niego brunet.
-A więc stan pani Travolt jest poważny- pokiwał głową- Ma złamane żebro, które chciało przebić jej płuco. Nie zostało one przebite, ale jest że tak powiem obolałe i ciężko jej się oddycha, dlatego maszyna robi to za nią. Wykryto również złamanie otwarte prawej nogi. Dziewczyna jest teraz w śpiączce i nie wiem kiedy się obudzi. Powinna w ciągu miesiąca, a jeśli nie to nie wiem czy w ogóle. Przykro mi- poklepał 20- latka po ramieniu i z powrotem wszedł na sale.
-Słyszałeś?- zapytał Louis, ale każdy wiedział, że to pytanie retoryczne. Na jego policzku można było dostrzec spływającą łzę i kolejną i kolejną, aż w końcu chłopak płakał. Przyjaciele powiadomili rodziców Kariny i Kate, którzy zdeklarowali się, że przyjadą w najbliższym czasie. Musieli również zająć się Louis'em, bo jeśli dzisiaj tak wyglądał to po kilku dniach będzie chodzącym trupem.
Miłość jest mgłą, która wytwarza się w głowie. Jeśli owa mgła opada na dół - na serce - następuje pogoda życia; jeśli pozostaje w głowie - pada deszcz łez.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że jest dobry. Błagam powiedzcie, że włączyliście muzykę, bo się tak długo jej szukałam. Chciałam, żeby była odpowiednia i w końcu pomyślałam o titanicu. Komentujecie mnie motywujecie :)
Custeczki były potrzebne?
Jesteś wręcz straszna
OdpowiedzUsuńAle tak to boski
Czekam na następny
powiem tylko tyle
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ GENIALNY TAK JAK JEGO AUTORKA!!!!!!!!
ZAPRASZAM DO SIEBIE
www.ja-i-moje-opowiadania.blogspot.com
Przerażasz mnie .
OdpowiedzUsuńTutaj wypadek , a na ja i moje życie z 1D śmierć głównej bohaterki .
OMOMOMO niech Karina wyzdrowieje .
Szybko czekam na kolejny !
P.S. Chusteczki nie były potrzebne ; ]]
Śliczny, smutny rozdział.
OdpowiedzUsuń