piątek, 7 grudnia 2012

Chapter 4 Co ja ci złego zrobiłem?

Następnego dnia w sobotę, Karinę obudziły promyki światła wpadające do jej pokoju przez nie wielkie okno. Leniwie otworzyła oczy, wygramoliła się z kołdry i podeszła do szafy, aby wyjąć odpowiednie ubrania do pogody. Gotowa poszła zjeść śniadanie. Nadal ciekawił ją fakt co Louis'owi tak poprawiło humor i jak rozwiązał sprawę ze swoją dziewczyną. Postanowiła zrobić niespodziankę swoim przyjaciołom i zajrzeć do niech już teraz. Wzięła kluczyki od swojego mini cooper'a i poszła do garażu. Po zaledwie 10 minutach dziewczyna była na miejscu. Zapukała do drzwi willi, ale nikt nie otworzył, więc weszła sama. Wybrała kierunek-kuchnia i tam się udała. Przy wyspie siedział Louis z podpartą głową. Chłopak był zwrócony do Kariny tyłem, więc dziewczyna podeszła do niego po cichu i krzyknęła do ucha.
-Cześć!- chłopak tak się wystraszył, że spadł z krzesła, a przyjaciółka miała niezły ubaw.
-Co ja ci złego zrobiłem?-zapytał z wyrzutem masując głowę.
-Kacyk?- Karina dokuczała chłopakowi na wszystkie sposoby.
-Nie denerwuj mnie. Zrobisz mi śniadanie?- poprosił z tak słodką minką, że przyjaciółka nie mogła odmówić.
-Tak, jasne- przytaknęła i wyjęła z lodówki tyle jajek, żeby starczyło dla wszystkich.
Zjedli śniadanie, obejrzeli razem filmy i postanowili, że Karina zostanie dziś na noc. Dziewczyna nie chciała przyjąć tej propozycji, bo trochę się obawiała tych wariatów, ale Niall ją przekonał.

Louis siedział w swoim pokoju z przyjaciółką w ramionach. Rozmawiali o jej najnowszym opowiadaniu, a później żartowali z różnych rzeczy, które przytrafił im się w życiu. Później dziewczyna zamknęła oczy i zasnęła. Chłopak wpatrywał się nią jak w obrazek i nie mógł uwierzyć, że ma takie szczęście. Karina jest osobą bardzo ważną w jego życiu i nie mógł by z nieść wiadomości, gdyby jej się coś stało. Chciał ją chronić przed cały złem gotowym ją skrzywdzić. Powoli rozumiał, że ją kochał, ale nie jak siostrą, ale jak kobietę jego życia. Pocałował ją w czoło i poszedł do przyjaciół.

Liam zastanawiał się co dręczy Lou, bo nie dawno był taki wesoły, a teraz chodził zamyślony. Nawet nie słuchał co do niego mówią i jako jego przyjaciel postanowił dowiedzieć się co męczy tak zacięcie Louis'a.
-Stary co jest?-zapytał jak byli sami w pokoju Payne'a.
-Nic-burknął.
-Ślepy jestem? Chyba nie, mów!
-Zakochałem się-przyznał Louis opierając się plecami o ścianę.
-Znowu? Dopiero co skończyłeś związek z El- Liam nie mógł zrozumieć przyjaciela.
-Tak, tyle że jej nie kochałem. Dziś, teraz zrozumiałem kogo kocham i jak ona jest dla mnie ważna-odpowiedział.
-Karina-to nie było pytanie, to było stwierdzenie.
-Tak, Karina- szepnął.
-To dlaczego chodzisz jak by jej się coś stało?- dopytywał brązowooki.
-Nie wiem czyja znaczę dla niej tyle samo co ona dla mnie.
-Będziesz się musiał tego dowiedzieć. Poproś Niall'a, on często z nią rozmawia. Może się czegoś dowie.-poradził mu przyjaciel.
-Dzięki- Louis uśmiechnął się do chłopaka i wyszedł.

Karina obudziła się w pokoju Louis'a. Przypomniało jej się, że pewnie zasnęła. Zeszła z łóżka i ruszyła na parter. Harry latał za Zayn'em i groził mu, że jak nie odda telefonu to będzie biedny. Reszta chłopaków niczym się nie przejmując, siedziała na kanapie jedząc chipsy.
-Oo wstałaś- zauważył Louis- chodź słonko- usiadła mu na kolanach, a brunet ją przytulił.
Czułam się bezpieczna w jego ramionach i bardzo chciała, żeby był przy niej codziennie. Teraz wiedziała dlaczego jej serce odczuwało pustkę. Powodem był Louis, bo tylko on mógł zająć to miejsce. Nie chciała go stracić, bo dzięki niemu jej życie miało sens.
-Louis możemy porozmawiać?-zapytała chłopaka szeptem.
-Tak, oczywiście- odparł radośnie przyjaciel i ruszyli do jego sypialni- Co się stało?-zapytał siadając na łóżku.
-Nie, chciałam zapytać jak sytuacja z El, bo ostatnio chodzisz taki wesoły. Pogodziliście się?- bała się jego odpowiedzi, ale musiała oto zapytać.
-Wręcz przeciwnie- odpowiedział tajemniczo.
-Możesz rozwinąć swoją myśl?
-Zerwałem z nią- odrzekł, a dziewczynie kamień spadł z serca.
-I się cieszysz?- nie wierzyła w to co widzi.
-Tak, bo jestem wolny i zrozumiałem, że wcale jej nie kochałem.
-Och to też się cieszę z twojego szczęścia- uśmiechnęła się do niego i pogłaskała po policzku.
Razem z chłopakami jeszcze się powygłupiali, zrobili kolacje przy tym brudząc całą kuchnie, posprzątali i położyli się spać. Louis znowu patrzył na dziewczynę jakby była aniołem. Teraz mogła być jego- pomyślał i sam zasnął.

1 komentarz:

Obserwatorzy

Archiwum