sobota, 22 grudnia 2012

Chapter 17 Cud

Od trzech tygodni Karina leży nieprzytomna w szpitalu. Jej złamana noga jest już prawie zrośnięta i lekarze przypuszczają, że jak się obudzi to będzie można zdjąć już gips. Wygonić Louis'a od niej do domu to prawdziwa sztuka. Do dziewczyny przyjechali rodzice i Kate. Wszyscy ją odwiedzają i wspierają 20 latka.
~*~
Louis siedział przy łóżku ukochanej i opowiadał jak spędził dzisiejszy dzień. Prosił ją również aby się obudziła. Nie wiedział czy ona go słyszy, ale nie przestawał. Cały czas miał nadzieję.
-Kochanie, proszę obudź się. Nie zostawiaj mnie. Pamiętasz ty skoczysz, ja skoczę- szeptał nie przejmując się łzami, które spływają po jego bladych i wychudzonych policzkach. 
~*~
Karina poczuła, że teraz jest ten moment, aby się obudzić, aby żyć dalej. Słyszała co do niej mówi chłopak, co do niej mówią bliscy. Słyszała wszystko. Zebrała w sobie wszystkie siły i spróbowała otworzyć oczy. Po chwili powieki dziewczyny zaczęły podnosić się do góry, ale to co zobaczyła ją zszokowało. Chciała zobaczyć swojego Louis'a, a zobaczyła chodzącego trupa. Dosłownie. Chłopak był cały blady i wycieńczony. Wyglądał jakby uszło z niego całe życie, zostawiając jedną małą nadzieję.
-Loueh- zachrypiała.
-Karina?! Boże drogi, obudziłaś się- chwilę minęło za nim Louis doszedł do siebie.
-Tak- wyszeptała już nieco normalniejszym głosem.
-Kochanie- zwrócił się do niej, ale już nic nie dodał tylko po prostu ją pocałował. Dziewczynie brakowało ust ukochanego przez ten cały czas. Teraz będzie mogła się nim nacieszyć- pomyślała, kiedy się od siebie oderwali. Lekko uścisnęła jego dłoń, by później chłopak poszedł po lekarza. Diagnoza po obudzeniu Kariny wskazała, że dziewczynie nic nie jest. Musi tylko uważać na wcześniej kontuzjowaną nogę. Po dwóch dniach wypisali dziewczynę i razem z przyjaciółmi i rodziną wrócili do domu. Rodzice Kari wyjechali po kolejnych 2 dniach, a Kate już na stałe za mieszkała z chłopcami. Louis oszczędzał dziewczynę jak tylko mógł. Prosił, aby leżała i wołała go gdyby czegoś potrzebowała. Chłopak był z natury bardzo upartym typem człowieka i lepiej było mu się nie sprzeciwiać. Karina dniami leżała na kanapie obsługiwana przez ukochanego, a wieczorem zanoszona do łóżka. Przez dwa tygodnie rekonwalescencji brunetki One Direction miało wolne, więc chłopcy tak jakby na tym skorzystali.
-No skarbie dzisiaj już możesz normalnie funkcjonować- oznajmił Louis pewnego ranka.
-Dziękuje Misiek, że się tak mną zajmowałeś- powiedziała dziewczyna wstając.
-Nie dziękuj, nie dziękuj, ale mordkę mi daj- nastawił usta czekając na pocałunek. Kari bez wahania wpiła się w usta chłopaka lądując z nim na łóżku. Po tak długiej przerwie obydwoje pragnęli tylko siebie. 
 Miłość zaczy­na się wte­dy, kiedy szczęście dru­giej oso­by sta­je się ważniej­sze niż twoje.

2 komentarze:

  1. Yep !
    Wiedziałam , że będzie dobrze .
    Musiało być !
    No i jest .
    Boniu ! Genialny !
    Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Booskie !
    Super !
    Mega !
    Nie wiem dalej jak mam to opisać ! :**

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum