poniedziałek, 17 grudnia 2012

Chapter 14 Sylwester

Karina i Louis nie długo po obudzeniu się, pojechali do swojego domu. Spakowali walizki i ruszyli na lotnisko. Dziewczyna podczas lotu cały czas ściskała rękę ukochanego. Strach zaciskał jej żołądek w supeł.
-Kochanie, nie bój się- pocieszał ją Louis przytulając do siebie.
-Tak, tak- odpowiedziała, ale nadal nie przestała się trząść.
Po kilku godzinach wylądowali w Wiedniu. Po wezwaniu taksówki udali się do wykupionego hotelu. Ich pokój był dużą sypialnią z obszerną łazienką. Karina nie mogła uwierzyć, że spędzi tu tydzień wraz z Louis'em i będą tylko sami. Rozpakowali swoje rzeczy i poszli na spacer. Nie chodzili po najbliższej okolicy, a udali się, aż do pałacu Schonbrunn. Wieczorem był on pięknie oświetlony i ślicznie się prezentował.
Zrobili mnóstwo zdjęć i wrócili do hotelu. Karina padła na łóżko rozkładając się tak, aby nie było miejsca dla chłopaka.
-Wygodne- oznajmiła.
-Tak? A wiesz, że najpierw trzeba go wypróbować- odpowiedział tajemniczo.
-Nie, Lou, nie- dziewczyna pokiwała przeczącą głową, ale to nic nie dało, bo ukochane wpił się w jej usta i skończyli w łóżku.
Dni do Sylwestra mijały im na na zwiedzaniu tego przepięknego miasta i jeżdżeniu na nartach. Obydwoje świetnie uprawiali ten sport. Gdy się wywracali to tylko dlatego, że któreś drugiego popchnęło, mając przy tym fantastyczną zabawę. W dniu kiedy miała zmienić się data roku, Lou wysłał Kariną na zakupy, aby wybrała sobie jaką tylko chce suknię na ten wieczór. Podobno zabierał ją w tajemnicze miejsce. Kari chodziła po sklepach i nie mogła się zdecydować, w końcu w oko wpadła jej doskonała kreacja. 
Brunetka wróciła do hotelu w najlepszym nastroju. Louis już na nią czekał. Dziewczyna się tylko przebrała i wyszli.Karina nie wiedziała gdzie chłopak ją prowadzi, ale już dość długo szli.
-Lou, skarbie no gdzie ty mnie prowadzisz?- zapytała w końcu.
-Zaraz się dowiesz.- odpowiedział i wziął ją na ręce.
Po kilku minutach Karina poczuła grunt pod nogami. Cały czas miała zawiązane oczu, które teraz zostały odsłonięte. Jak się okazało stali na dachu z widokiem na rynek miasta. Wszystkie budynki były oświetlone co dawało piękny wygląd. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Nie którzy już puszczali fajerwerki, które kolorową rozświetlały ciemne niebo.
-Podoba ci się?- zapytał prosto do jej ucha.
-Oczywiście- odwróciła się tak, że stali twarzą w twarz i zagłębiła swoje usta w jego. Pocałunek był delikatny i romantyczny, który obydwojgu bardzo się podobał. Obok nich leżał koc, a na nim koszyk z jedzeniem. Przed 12 do której zostało 20 minut, postanowili zjeść kolację. Karina nie mogła przestać myśleć o tym, że jest tu i teraz z tak kochanym chłopakiem. Louis był nie tylko przystojny, ale zabawny i pomysłowy. Dziewczyna nie mogła się przy nim nudzić. Rzadko kiedy, ktoś musiał poprawiać mu humor, bo to on raczej to robił. Wystarczyło chwilę z nim po przebywać,  a już się było w szampańskim nastroju.
-No kochanie, chodź bo już odliczają- pociągnął dziewczynę za rękę i razem stanęli wtuleni w siebie, oglądając znakomity pokaz fajerwerek.
-10,9,8,7,6,5,4,3,2,....1!- całe miasto wykrzyczało znaczącą liczbę.
-Kocham Cię!- krzyknął Lou całując swoją ukochaną.
-Też Cię kocham!- odpowiedziała i przytuliła mocniej chłopaka.

Kate siedziała sama na kanapie, popijając szampana. Było dokładnie za piętnaście dwunasta. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zdezorientowana dziewczyna poszła je otworzyć. Stał w nich sam Niall. Blondynka, aż otworzyła usta ze zdziwienia.
-Heej- odezwała się po chwili.
-Cześć, mogę wejść?- zapytał uśmiechając się.
-Tak, pewnie- wpuściła chłopaka i zaprosiła do salonu.
-No dobra mam- spojrzał na zegarek o dodał - 10 minut, więc od razu zacznę. Kate, bo widzisz.... ja. Ech, ostatnio jak u nas byłaś, to zachowywałem się dziwnie.
-Nie, ja wiem dlaczego tak z Harry'm się kłóciliście- odpowiedziała czym zaskoczyła blondyna.
-Co? Ale, bo widzisz, ja cię kocham- wyznał w końcu, czekając na reakcje ukochanej.
Ona nie odpowiedziała, tylko zbliżyła się do niego i zaczęła całować. Wraz z wybiciem godziny 12 odezwała się:
-Ja ciebie też.
 Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości.

6 komentarzy:

  1. Świetne <3
    Już nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega
    Super
    Boski
    Z A J E B I S T Y
    G E N I A L N Y !!!!!!!
    Super i taki słodziutki jeszcze ; ]
    Czekam na kolejny ; ]
    P.S.Na innych blogach także !

    OdpowiedzUsuń
  3. G E N I A L N Y I B O S K I Dziewczyno jesteś B O S K A ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebistość razi po oczach od tego bloga !!! serio :)

    OdpowiedzUsuń
  5. S Ł O D Z I U T K I E ! Rozdział MEGA <3

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie prawda ,że kocha się za nic. Kocha się za wszystko. <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum