Od trzech tygodni Karina leży nieprzytomna w szpitalu. Jej złamana noga jest już prawie zrośnięta i lekarze przypuszczają, że jak się obudzi to będzie można zdjąć już gips. Wygonić Louis'a od niej do domu to prawdziwa sztuka. Do dziewczyny przyjechali rodzice i Kate. Wszyscy ją odwiedzają i wspierają 20 latka.
~*~
Louis siedział przy łóżku ukochanej i opowiadał jak spędził dzisiejszy dzień. Prosił ją również aby się obudziła. Nie wiedział czy ona go słyszy, ale nie przestawał. Cały czas miał nadzieję.
-Kochanie, proszę obudź się. Nie zostawiaj mnie. Pamiętasz ty skoczysz, ja skoczę- szeptał nie przejmując się łzami, które spływają po jego bladych i wychudzonych policzkach.
~*~
Karina poczuła, że teraz jest ten moment, aby się obudzić, aby żyć dalej. Słyszała co do niej mówi chłopak, co do niej mówią bliscy. Słyszała wszystko. Zebrała w sobie wszystkie siły i spróbowała otworzyć oczy. Po chwili powieki dziewczyny zaczęły podnosić się do góry, ale to co zobaczyła ją zszokowało. Chciała zobaczyć swojego Louis'a, a zobaczyła chodzącego trupa. Dosłownie. Chłopak był cały blady i wycieńczony. Wyglądał jakby uszło z niego całe życie, zostawiając jedną małą nadzieję.
-Loueh- zachrypiała.
-Karina?! Boże drogi, obudziłaś się- chwilę minęło za nim Louis doszedł do siebie.
-Tak- wyszeptała już nieco normalniejszym głosem.
-No skarbie dzisiaj już możesz normalnie funkcjonować- oznajmił Louis pewnego ranka.
-Dziękuje Misiek, że się tak mną zajmowałeś- powiedziała dziewczyna wstając.
-Nie dziękuj, nie dziękuj, ale mordkę mi daj- nastawił usta czekając na pocałunek. Kari bez wahania wpiła się w usta chłopaka lądując z nim na łóżku. Po tak długiej przerwie obydwoje pragnęli tylko siebie.
Miłość zaczyna się wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby staje się ważniejsze niż twoje.
Yep !
OdpowiedzUsuńWiedziałam , że będzie dobrze .
Musiało być !
No i jest .
Boniu ! Genialny !
Czekam na kolejny !
Booskie !
OdpowiedzUsuńSuper !
Mega !
Nie wiem dalej jak mam to opisać ! :**